środa, 2 lipca 2014

Rozdział dwudziesty

Hermiona zapukała delikatnie do drzwi swojego domu. Spojrzała niepewnie na Dracona, który obejmował ją ramieniem. 
- Będzie dobrze - wyszeptał chłopak, po czym ktoś otworzył drzwi. 
Hermiona rzuciła się na szyję tacie, a on odwzajemnił uścisk. Spojrzał niepewnie na Draco, który speszonym wzrokiem wyszeptał "dzień dobry", a następnie wziął walizki Hermiony i wszedł do pomieszczenia.
W mieszkaniu dziewczyny było ciemno i sterylnie jakby nikt tam nie mieszkał. Draco oglądnął się do okoła i zauważył, że wszędzie były rodzinne zdjęcia; tu tata z Hermioną, tu z mamą, tam ona sama na przestrzeni lat. Przez jego myśli przebiegło wspomnienie własnego domu, gdzie atmosferę można porównać ze szpitalną. Wszędzie biało i nieprzytulnie. Dlatego lubił wracać do Hogwartu. 
- Możesz odłożyć te torby tutaj... chłopcze. - Ojciec Hermiony wskazał miejsce obok kominka. 
- Draco - przedstawił się i lekko uśmiechnął. To chyba trochę uspokoiło pana Granger. 
- Mama leży w sypialni - odparł smutno ojciec. 
Hermiona poprowadziła Malfoy'a na górę i zatrzymała się przed drzwiami do sypialni. Po jej policzkach spływały łzy, a jej broda zaczęła drgać. Chłopak spojrzał na nią ze współczuciem i przytulił najmocniej jak umiał. 
- Hermiono, nie płacz, proszę - wyszeptał do jej ucha. 
- Draco, ja po prostu... po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić - mówiła przez łzy. - Chodź ze mną. Przy tobie może nie wybuchnę płaczem. 
Draco wypuścił ją z uścisku i otworzył powoli drzwi. Na łóżku leżała pani Granger, blada, z sińcami pod oczyma. Czytała książkę, trzymając ją w trzęsących się dłoniach. 
- Mamo... - powiedziała cicho Hermiona i podbiegła, by się przytulić. 
- Wyglądasz tak pięknie, córeczko... Nie to, co ja. - Pani Granger odłożyła książkę i pytająco spojrzała na Dracona. 
- Mamo, zapomniałaby. To Draco Ma...
- Malfoy - dokończyła mama Hermiony. 
Spojrzenie Brązowookiej wędrowało od twarzy jej mamy do Dracona. 
- Skąd znasz Draco? - zapytała i zmarszczyła brwi. 
- Po prostu... go pamiętam. Z dworca. Opowiadałaś o nim wiele... niemiłych rzeczy.
- Sprawy potoczyły się inaczej niż sobie wyobrażałam, Draco okazał się cudownym chłopakiem, wcześniej po prostu go nie znałam. 
- Jesteśmy parą - powiedział stanowczo Malfoy i uśmiechnął się, na co pani Granger odpowiedzia niepewnym "to cudownie". 
Przez chwile panowała głucha cisza, przez którą aż świszczało w uszach. Draco rozglądał się po całym pokoju, czując się niezręcznie i wiedząc, że jest niepotrzebny. 
- Draco, bardzo miło z twojej strony, że przyjechałeś, jednak... Chciałabym zostać z córką przez chwilę sama. - Jego przemyślenia przerwała pani Granger. 
- Nie ma sprawy. Bardzo miło było panią poznać. - Draco podszedł do niej, ujął jej dłoń i delikatnie pocałował wierzch. Następnie uśmiechnął się do Hermiony i cicho wyszedł z pokoju. 
Pani Granger ujęła dłonią twarz Hermiony i spojrzała głęboko w jej oczy. Następnie delikatnie opuściła rękę i spuściła głowę. Gryfonka popatrzyła, jak całe ciało jej mało porusza się gwałtownie. Do jej oczu zaczął napływać potok łez, którego nie umiała powstrzymać. Dłonie zaczęły się jej trząść. Otarła łzy z policzków i usiadłszy obok mamy na łóżku, mocno ją przytuliła. 
- Mamo, ja tak nie chcę, żebyś odeszła - wyrzuciła z siebie Hermiona, a następnie wybuchnęła płaczem. 
Pani Granger wypuściła dziewczynę z objęcia, a następnie rzuciła książką w ścianę i wstała z łóżka. Zaczęła krzyczeć i bić ściany, przewracać i tłuc wszystko, co stanęło na jej drodze. 
- Nienawidzę życia, rozumiesz?! Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. - Mama Hermiony niszczyła rzeczy, powtarzając własnie to słowo - "nienawidzę". Brązowooka podbiegła do niej i wyjęła z jej ręki wazon, który również miała zamiar rozbić. Odłożyła go na komodę i przutuliła mamę. 
- Przepraszam, kochanie. Tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała pani Granger.
Hermiona ujęła mamę pod rękę i zaprowadziło na łóżko, które nie było daleko, jednak niszczenie i rzucanie przedmiotami wystarczająco zmęczyło jej mamę. Pomogła się jej położyć, a następnie usiadła na krześle obok łóżka.
- Moje dni są policzone - zaczęła matka Hermiony. - Lekarze mówią...
- Mamo, wolę tego nie wiedzieć - powiedziała stanowczo Gryfonka. 
- Draco to twój chłopak, tak? - zapytała niespodziewana pani Granger. 
- Tak. 
- Wiedziałam, ja wiedziałam, że to się tak skończy - szeptała do siebie kobieta. 
- Mamo, o co chodzi?
- Kochanie, możesz mnie zostawić? Jestem bardzo śpiąca. - Pani Granger nie była zbyt przekonywująca.
- Mamo, powiedz mi co się dzieje?
- Córciu, proszę. 
***
Ron wyszedł na dziedziniec Hogwartu i spojrzał na wszystkie strony, aby upewnić się, czy nikogo tam nie ma. O dziwo, nikogo nie było, zważając na to, iż wszyscy uczniowie siedzieli w dormitoriach lub w bibliotece ucząc się. Wesley nie miał ochoty zakuwać jak wszyscy, więc wziął swój pamiętnik i wyszedł w miejsce, gdzie nie było ludzi. 
Usiadł za wielkim dębem i otworzył mały zeszyt. Już miał wyjmować długopis z kieszeni, kiedy zza jego dźwięk ktoś krzyknął głośno "cześć". Cedric Diggory.
- Ooo, Cedric. Ty też lubisz tu siedzieć? - zapytał Ron niepewnie. 
- Nie, po prostu za tobą szedłem - roześmiał się Puchon. 
- Okey, a miałeś jakiś szczególny powód?
- Chciałem po prostu pogadać. - Cedric usiadł zaraz obok Rona, tak, że stykali się ramionami.  - Ty też prowadzisz pamiętnik?
- Tak, ale wszyscy to wyśmiewają. 
- Nie przejmuj się, gdzieś trzeba zapisywać swoje przemyślenia. To nic złego. 
Ron spojrzał na chłopaka i zmarszczył brwi. 
- A tak serio, dlaczego tutaj przyszedłeś? - Na te słowa Cedric zmieszał się. 
- Cała szkoła huczy, że jesteś... homo. 
- Wiem, Cedric, już o tym rozmawialiśmy. 
- Niby tak, ale po prostu chciałem się upewnić. 
- Nie ma do czego. Jestem gejem i nie wstydzę się tego. 
- Ja też nim jestem... Ale nikt o tym nie wie. Ujawniłem się tylko moim rodzicom. Poza nimi, nie mam odwagi. 
- To twoja toższamość, Cedric. Nie powinieneś się wstydzić własnej osobowości. 
- Nie będę się wstydzić. Ale jeśli mi pomożesz. 
- Co masz na myśli?
- Pomyślałem, że moglibyśmy się... zaprzyjaźnić. 
***
Harry chodził po Hogwarcie ze spuszczoną głową. Ta szkoła bez Luny stała się jeszcze bardziej bezbarwna i nudna. Ta dziewczyna rozśmieszała go każdego dnia swoimi powiedzeniami, przemyśleniami, a teraz? Świadomość, że odeszła i może już nie wrócić dobijała go i nie potrafiła przywrócić do normalnego funkcjonowania. 
Nagle przed nim przemknęła postać ubrana na czarno z platynowymi włosami. Lucjusz szedł nerwowym krokiem, ale z wysoko podniesioną głową - jak przystało na Malfoy'ów. Harry schował się za ścianą, czekając na dalszy rozwój sytuacji i nie przeliczył się. Usłyszał, iż dźwięk kroków ustał, a Lucjusz rozmawiał z jakimś nauczycielem. Dumbledorem. 
- Nigdzie go nie ma, rozumiesz? - Malfoy krzyczał  na pół Hogwartu. - On zniknął, uciekł!
- Lucjuszu, uspokój się. Chyba nie chcesz, żeby wszyscy uczniowie mówili o zaginięciu twojego syna. - Dumbledore był jak zawsze spokojny i opanowany. 
- Jeżeli Dracon się nie znajdzie, to nie podaruje nikomu, rozumiesz? Nikomu! 
- Od kiedy go nie ma? 
- Od popołudnia. Nie ma go w całym Hogwarcie, a uczniom nie wolno wychodzić poza jego mury. Wiesz, że to niedopuszczalne i żadnen uczeń nie odważyłby się wyjść. 
- Tak, wiem o tym Lucjuszu. Na razie trzeba po prostu czekać. Może jest na tyle nieodpowiedzialny, że nie przestrzega naszych zasad. To wszystko. 
Po tych słowach dyrektor minął Malfoya i poszedł w stronę wejścia do Wielkiej Sali.  Harry również wolał odejść zanim ktoś zorientuje się, że podsłuchiwał. Odwrócił się i wpadł na wysokiego, chudego mężczyznę. Podniógł głowę. Ksenofilius Lovegood. 
- Chłopcze, może byś... Harry. Harry Potter. - Ojciec Luny zmierzył Gryfona wzrokiem od stóp do głów. - To ty jesteś lubym mojej córki.
Harry prawie wybuchnął, słyszając słowo "luby", ale powstrzymał się. 
- Tak, jestem jej chłopakiem. Może mi pan powiedzieć, dlaczego ją pan zabrał? - Chłopak powstrzymywał się od podniesienia tonu. 
- Wydaje mi się, że to moja sprawa, Harry. Nie powinieneś się mieszać. 
- Po prostu chcę znać powód, dla którego Luna musiała mnie... opuścić. 
- Harry, Luna jest chora. Ciężko chora. Nic ci nie powiedziała?
Harry popatrzył tępo na Ksenofiliusa.
- Nie, proszę pana. Nie powiedziała mi.
***

Hermiona weszła do pokoju mamy kilka godzin później. Draco siedział w kuchni z panem Granger i rozmawiał na temat mugolskich samochód, piłki nożnej - ogólnie, to się dogadywali. Gryfonka wolała pobyć ze swoją mamą. Póki jeszcze mogła.
Pani Granger chowała do koperty jakąś kartkę, a na widok Hermiony wzdrygnęła się.
- Mamo, co to jest? - zapytała dziewczyna.
- To jest wiadomość. Ode mnie dla ciebie. 
- Dziękuję ci, ale... dlaczego chowasz to w kopertę?
- Bo chcę, żebyś otworzyła to dopiero po mojej śmierci. Obiecaj, że tego teraz nie otworzysz. 
- Obiecuję, mamo - powiedziała Gryfonka, a następnie otarła łzy.
Ta noc należała do najcięższych nocy Hermiony. Siedziała na krześle zaraz obok Dracona, który cały czas trzymał ją za rękę. Na łóżku obok swojej żony siedział pan Granger i cały czas ją przytulał, mówił, że będzie dobrze. Nikt nie spodziewał się magicznego uzdrowienia. Każdy nie chciał, lecz zdawał sobie sprawę, że mama Hermiony wkrótce odejdzie. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Wszyscy po prostu patrzyli czekali na moment, w którym można się już będzie spokojnie rozpłakać.
Pani Granger odeszła kilka minut po północy. Hermiona nie uroiła ani jednej łzy. Wiedziała, że jeżeli zacznie płakać, to już nigdy nie przestanie. Po załatwieniu wszystkich spraw ze szpitalem i domem pogrzebowym, Gryfonka wyszła z domu, usiadła na bujanym fotelu przed domem i otworzyła list od mamy. 

niedziela, 22 czerwca 2014

O TAK. POWRÓT!

JEDNO WIELKIE WOW.

NIGDY. W ŻYCIU. SIĘ. TEGO. NIE .SPODZIEWAŁYŚMY.

20 KOMENTARZY!
Jesteśmy wam bardzo wdzięczne za to wszystko, podbudowaliście nas do działania i zmotywowaliście:) To dużo znaczy, szczególnie, kiedy nie było nas rok, a Wy dalej potrafiliście pisać miłe słowa, napisaliście COKOLWIEK i jesteście z nami.

Mamy z Bellatrix nadzieję, że będziecie z nami już do końca, do momentu, w którym z czystym sumieniem zakończymy opowiadanie i podziękujemy za czas spędzony z nami.
Mamy też nadzieję, że będzie Was duuuuużo więcej:)

Jesteśmy dobrej myśli i już was nie zostawimy. Wy też nas nie zostawiajcie i motywujcie do pracy!

Ponownie: Kochamy Was.

Bellatrix i Narcissa.

niedziela, 15 czerwca 2014

POWRÓT?

A co to? A kto to?
BELLA I NARCISSA! :D

Zdajemy sobie sprawę,  że wszyscy chcecie nas zabić za zaistniałą sytuację sprzed... roku (XD). Gdybyśmy miały tłumaczyć się z tej niewiarygodnie długiej nieobecności, obietnicach, które były dane na darmo, to chyba by nam czasu nie wystarczyło ;)

Zupełnie szczere powody naszej nieobecności? Lenistwo. Brak pomysłów. Niechęć i nienawiść do tej historii. Tak naprawdę po roku pisania jej, za każdym razem, gdy przychodził czas dodania rozdziału, zbierało nam się na rzygi. Przeszłyśmy kryzys pisarza :D

Dlaczego nic nie napisałyśmy? Po prostu nie wiedziałyśmy, co mamy napisać. Nie wiedziałyśmy, czy zakończyć to wszystko, czy może co chwilę, miesiąc w miesiąc, przedłużać naszą "przerwę". Postanowiłyśmy nie pisać nic.

Tak naprawdę, raz na jakiś czas tu zaglądałyśmy, przypominałyśmy sobie o tym blogu. Jednak ostatecznie przypomniałyśmy sobie o nim tydzień temu. Przeczytałyśmy wszystkie rozdziały, zobaczyłyśmy na komentarze, które dodawaliście. Wtedy zrozumiałyśmy, że zostawiłyśmy naprawdę dobrą opowieść, a także fanów, którzy ją kochali.

Co w związku z tym?

WRACAMY!

Niestety, mamy jeden warunek. Jeżeli mamy wrócić, to chcemy mieć pewność, że wracamy do czegoś. Jeżeli pod tym postem pojawi się min. 20 komentarzy, możemy pisać dalej i kontynuować opowieść.

Mam nadzieję, że tych komentarzy się doczekamy.

Kochamy was. Naprawdę.

Bella i Narcisa.

piątek, 28 czerwca 2013

rozdział dziewiętnasty

 Hermiona Granger patrzyła w kartkę papieru, na której grubym, kształtnym pismem było napisane, że jej mama jest umierająca. Przez chwilę myślała, że to jakiś głupi żart, stek bzdur, który miał ją wyprowadzić z równowagi, jednak prawda była inna: pani Granger nie zostało zbyt wiele czasu.
   Gryfonka wybuchła płaczem. Jej mama umiera, a ona nic nie może na to poradzić. Nie może jej pomóc, wynaleźć lekarstwa na raka, uleczające tę straszną chorobę. 
   Jeszcze kilka minut wcześniej, Hermiona była zwykłą nastolatką, której problemy są małym pikusiem w porównaniu z tym, co dzieje się na kuli ziemskiej. W tamtym momencie, Brązowooka przeżywała tragedię, najgorszą, jaka mogłaby ją spotkać.
   Dziewczyna otarła łzy rękawem, zerwała się z łóżka i cała zapłakana pobiegła do gabinetu Dumbledore'a. Po drodze minęła wielu uczniów, którzy po kolei pytali się, co się stało, jednak Hermiona mijała ich bez słowa, jakby byli powietrzem. Nie mogła o tym myśleć, a co dopiero mówić nieznajomym.
- Hermiono, co się dzieje?! - krzyknęła Ginny, widząc przyjaciółkę w takim stanie.
    Cóż, odpowiedzi nie dostała.
    Gryfonka poczuła, jak trzęsie się jej broda z płaczu, jednak za wszelką cenę nie pozwalała, by te litry łez utkwionych w jej oczach, znalazły ujście. Po policzku spływały jej pojedyncze łzy, jednak gdyby nie wstrzymała się choć trochę - z jej oczu wypłynął by istny potok.
    W końcu dotarła do gabinetu dyrektora. Cicho weszła, bez żadnego słowa, zamknęła drzwi, i na oczach dyrektora - po prostu nie mogła wytrzymać  - rozpłakała się jak mała dziewczynka
***
- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytał Zabini Dracona, gdy siedzieli razem w pokoju wspólnym Ślizgonów.
- No nie wiem, chyba z nim pogadam.
- Ale wiesz, że to może nic nie dać?
- Blaise, ja ją naprawdę kocham. Nawet nie wiem, skąd mi się to wzięło. To był taki impuls.
- A może to nie miłość? - zapytał Zabini ostrożnie.
    Draco nie odpowiedział. Właściwie, sam nigdy nie kochał nikogo, prócz własnej matki, jednak uczucie, które żywił do Hermiony było inne. Ufał jej, gdy jej nie było, czuł się wybrakowany, czuł, że zrobiłby dla niej wszystko i, co najważniejsze, nie było to lotne uczucie. Tak, Draco stu procentowo kochał tę Gryfonkę.
- To jest miłość, Blaise. I nawet nie waż się mówić inaczej.
    Po południu, Malfoy postanowił porozmawiać z ojcem. Na jaki temat? Chciał go przekonać do tego, iż Hermiona jest godną przedstawicielką "szlam" i w pełni zasługuję na miłość, jaką Draco ją obdarowuje. Nie wiedział, jak na to przemówienie zareaguje jego tata, lecz Ślizgon czuł, że Lucjusz powinien wiedzieć, iż Hermiona jest kimś innym, niż zwykłą, pospolitą i niedouczoną szlamą.
   Udał się wąskimi korytarzami w Hogwarcie do swojego beznadziejnie tępego i oschłego ojca, który nie dopuszczał do siebie żadnych informacji. Biło mu serce, w gruncie rzeczy, Lucjusz Malfoy był postacią, która wywoływała w nim strach. Dracon jednak obiecał sobie, że przez choćby sekundę rozmowy nie da po sobie poznać, że się boi.
    Dotarł do gabinetu. Zapukał do drzwi, lecz nikt nie odpowiedział. Popchnął je lekko i w jednej sekundzie otworzyły się na oścież. Popatrzył do środka - nikogo nie było.
    Uznał, że to gabinet jego ojca, więc wszedł i postanowił, że poczeka. Nagle, jego uwagę przyciągnęła... myślodsiewnia. 
    Rozglądnął się w prawo, w lewo, uznał, że nikt nie idzie i włożył do niej głowę.
    Chłopak znalazł się z powrotem gabinecie swojego ojca i przez chwilę myślał, że coś poszło nie tak, lecz faktycznie znajdował się we wspomnieniu Lucjusza Malfoy'a,
    Ujrzał dwie osoby: Lucjusza oraz... Lavender Brown. 
- Twoja Czarna Magia jest... co najwięcej przeciętna - rzekł Lucjusz.
- Przepraszam pana, naprawdę, ale nigdy nie miałam do niej zdolności - odpowiedziała skruszona Lavender.
- Z takim zaangażowaniem, proszę pani, może nie być pani dopuszczona do egzaminów końcowo-rocznych. 
- Co mogłabym zrobić, żeby zaliczyć ten rok? Niech mi pan umożliwi to zrobić! 
- Mogę ci pomóc, kochanieńka. - Lucjusz podszedł do Lavender i zaczął dotykać ją po brzuchu, jadąc coraz wyżej, w stronę biustu. - Rozbierz się - zakomenderował.
- Że co?! - krzyknęła panna Brown przerażona.
- Słyszałaś polecenie. Pomogę ci, o ile ty pomożesz mi. 
- Nie ma takiej możliwości! Pan jest nienormalny, nie będę się z panem uprawiać... se... seksu.
- Wykonuj polecenia, niewdzięczna szmato! 
   Lucjusz w jednej chwili zerwał z dziewczyny ubranie, zaczął całować ją po szyi, po policzkach, w usta. Lavender próbowała się wyrwać, jednak nie potrafiła.
    Wspomnienie zmieniło się i nagle Draco ujrzał zapłakaną Lavender, która w pośpiechu ubierała na siebie bluzkę.
- Jak o wszystkim powiem, to nie wyjdziesz z Azkabanu, stary zwyrodnialcu - powiedziała przez płacz.
- Co?!
- To, co słyszysz.
- Nie powiesz nikomu.
- A to dlaczego?!
- Dlatego. AVADA KEDAVRA!
   Ponownie wspomnienie się zmieniło. Teraz Blondyn ujrzał kanciapę Filcha, w której był on oraz Lucjusz Malfoy. Pomieszczenie było, jak zwykle, brudne, jednak Lucjuszowi - jak widać - to nie przeszkadzało.
- Ale ja nie mogę tego dla ciebie zrobić! - krzyczał Filch.
- Możesz, a nawet musisz. Chyba, że chcesz się pożegnać ze swoją cudowną kotką.
- Czyli mam rozumieć, że zabijesz Panią Norris, jeśli nie będę cię krył i sam zakopię Brown?
- Mniej-więcej. Po prostu masz udawać, że ją zabiłeś.
- Ale wsadzą mnie do Azkabanu! Wyrzucą z Hogwartu! - Filch był zrozpaczony.
- Mówi się trudno. 
    Dracon nie mógł już dłużej tego słuchać. Wyciągnął głowę z myślodsiewni i pośpiesznie wyszedł z gabinetu.
    Nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć, był totalnie zmieszany, roztrzepany. Jego ojciec zgwałcił i zabił Lavender? To musiała być pomyłka, jednak myślodsiewnie nigdy nie kłamią. 
"Stary, parszywy chuj" - pomyślał  Dracon.
    Teraz pozostała mu najważniejsza decyzja: czy wydać własnego ojca. 
    Gdyby wydał Lucjusza, miałby spokój. Nie wyżywałby się na Narcyzie, a i w Hogwarcie byłoby spokojniej. Sam Draco miałby spokój i mógłby okazywać miłość Hermionie zawsze i wszędzie. Ponad to, Filch mógłby wyjść z Azkabanu, do którego trafił, po wielu rozprawach, w których doniesiono, iż on zabił pannę Brown. 
    Jednak, to było niedorzeczne. Wydać własnego ojca? Tak po prostu na niego nakablować.
***
- Mógłby mi pan, profesorze, dać przepustkę? - zapytała Hermiona spokojnie.
- Przepustkę? Hermiono, wiesz, że przepustki daję tylko w wyjątkowych sytuacjach - odpowiedział Dumbledore, patrząc Hermionie w oczy.
- Moja mama ma raka i jest... umierająca. Muszę się z nią po...- Gryfonka chciała powiedzieć "pożegnać", jednak nie przeszło jej to przez gardło, rozpłakała się znowu, nie potrafiła się powstrzymać.
- Nie płacz już, Hermiono. Oczywiście, że ci napiszę. Jutro z samego rana będziesz mogła jechać do mamy.
***
    Dracon wszedł do gabinetu Dumbledore'a, gdzie zobaczył jego oraz Hermionę.
- Nie płacz już, Hermiono. Oczywiście, że ci napiszę. Jutro z samego rana będziesz mogła jechać do mamy.
    Gdy Ślizgon usłyszał te słowa, wybałuszył oczy. Do mamy? Co dzieje się mamie Hermiony? Czemu ona jedzie? 
- Widać pan Malfoy lubi podsłuchiwać. - Te słowa dyrektora wyrwały Draco z przemyśleń.
- Ja? Skąd. Chciałem o czymś pana poinformować, dyrektorze.
- Dziękuję, profesorze, Dumbledore - powiedziała cicho Hermiona, a następnie wybiegła z gabinetu, bez słowa mijając Dracona. Nawet na niego nie popatrzyła.
- Profesorze Dumbledore, czy pamięta ową sytuację, w której pan Filch zamordował pannę Brown?
- Tak, Draco, ale wszystko jest już wyjaśnione, nie ma ma tematu...
- Jest, bo... bo to nie Filch zamordował Lavender, tylko mój ojciec.
***
   Harry w zdenerwowaniu czekał na Lunę przed wejściem do Hogwartu. Ubrał na siebie najlepsze ubrania, ponieważ chciał porządnie wyglądać w chwili pożegnania. 
   Czekał na Lunę. Nie umiał uświadomić sobie tego, iż była przy nim zawsze, a teraz wyjeżdża i nigdy nie wróci. Ten brak zasięgu miał być nie do zniesienia.
- Witaj, Harry - przywitała się z nim dziewczyna.
- Cześć. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. 
- Ja też nie chcę, ale w życiu są pewne rzeczy, na które człowiek nie ma wpływu. Mój ojciec nienawidzi Lucjusza, więc mnie stąd zabiera. - Luna popatrzyła smutnymi oczami na Gryfona.
    Harry zobaczył w oczach blondynki łzy. Nie chciał pozwolić na jej płacz.
- Nie płacz, kochanie... - powiedział do niej, po czym czule ją do siebie przytulił. - Przyjadę w wakacje, wszystko będzie dobrze.
- Po prostu nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie - odrzekła.
- Będę pisał, a do wakacji niedaleko. - Harry popatrzył w jej oczy, uśmiechnął się i lekko pocałował ją w czoło. - Jesteś wszystkim, co mam. Pamiętaj o tym.
   Tę piękną chwilę zniszczył  i latający samochód, który wylądował przed nimi.
- Luno, wsiadaj! Jedziemy do domu! - krzyczał z niego Ksenofilius Lovegood. Następnie wyciągnął różdźkę i krzyknął "Accio bagaże" i w jednej sekundzie wszystkie torby znalazły się w aucie. 
- Muszę lecieć, Harry. Żegnaj! - powiedziała blondynka, po czym puściła Harry'emu całusa.
- Do zobaczenia, Luno!
    Harry stał w milczeniu, patrząc na odlatujący samochodów, a przy tym, na odlatujący w nim sens jego życia.
***
   Lucjusz siedział w swoim gabinecie, przeglądając dziennik Gryfonów szóstego roku. Przez przypadek trafił na nazwisko Brown, co przypomniało mu haniebną zbrodnię, którą dokonał. 
   Nie miał zamiaru się przyznać. Jak bardzo bluźniłoby to dobre nazwisko Malfoy'ów. Tak, z pewnością Lucjusz Malfoy wolałby popełnić samobójstwo, niż dopuścić do tego, aby ktokolwiek dowiedział się o gwałcie i zabójstwie.
   Czuł się bezpieczny, myślał, iż nie ma możliwości na to, aby ktokolwiek dowiedział się o tym uczynku. Tak bardzo się mylił.
    W Pewnym momencie ktoś zapukał do jego drzwi.
- Proszę! - krzyknął, lecz w niedługim czasie tego pożałował.
- Dzień dobry, Lucjuszu - przywitał się w progu Korneliusz Knot. - Chyba mamy do pogadania... Malfoy.
***
    Było około ósmej rano, gdy Hermiona stała na stacji kolejowej w Hogsmead, czekając na pociąg, który miał zawieść ją prosto do mamy.
     Nie powiedziała znajomym, po co wraca do domu, nie potrafiła o tym mówić, było stanowczo za wcześnie. Oznajmiła jedynie, iż wróci za niedługo. Sami możecie domyślić się, dlaczego.
    Czy Draco wiedział o jej wyjeździe? Nie miał pojęcia, chyba że z niefortunnej rozmowy jej i Dumbledore'a. Jednak, Gryfonka nie miała najmniejszej ochoty, aby Draco o tym wiedział. Miał ją gdzieś, wolał odejść, więc ona także nie miała także ochoty się zaangażować.
    Gdy pociąg podjechał, zabrała jakoś wszystkie bagaże i wsiadła do pociągu. Wybrała byle który przedział, w końcu i tak wszystkie były puste. Aż dziwne.
     Wyciągnęła jakąś książkę do czytania i otworzyła ją.
"Byle do domu" - pomyślała, po czym pogrążyła się w lekturze.
***
    Kiedy dojechała na peron 9 i 3/4, była noc. Dziewczyna ostrożnie wysiadła z wagonu, taszcząc przy tym swoje bagaże. Były dość lekkie, zważając na to, iż jedna walizka była zepsuta i co chwilę się otwierała.
    Hermiona przeszła na normalny peron i, ku jej nieszczęściu, zastała ją wielka ulewa. Na dodatek było ciemno i zimno, co nie sprzyjało raczej jej samopoczuciu.
    Niosła w jednej ręce bagaż, gdy nagle wyślizgnął się jej z ręki, upadł, a cała jego zawartość leżała na brudnej ziemi.
- Cholera jasna! - krzyknęła do siebie.
   Gryfonka szybko zbierała ubrania, gdy nagle zaczepiła ją mała sówka. Trzymała mały zwój papieru, który przekazała dziewczynie. Hermiona otworzyła go i poczuła nagłą chęć zwymiotowania, było jej niedobrze, zestresowała się, była zrozpaczona.
    Treść tej karteczki była następująca:
                      


                                                    Mamie zostało kilka godzin.
                                                                                                  

                                                                                                                              Tata.

   Dziewczyna z całej siły kopnęła walizkę, leżącą na ziemi. Jeszcze bardziej ją uszkodziła, lecz miała to głęboko gdzieś. Płakała na dworcu w Londynie. W nocy. W deszczu.
   Na klęczkach zbierała ubrania, płacząc, histeryzując. Sama nie wiedziała już, jak ma reagować.
- Może pani pomóc? - usłyszała za sobą głos i odwróciła się.
   Nagle cała się rozpromieniła. Wstała z brudnej ziemi i pobiegła do niego. Biegła, biegła, aby w końcu wtulić się w jego ciepłe ramiona. 
   To było cudowne uczucie. Nie potrafiła opisać szczęścia, które jej towarzyszyło z jego powodu, jednak z drugiej strony była zrozpaczona z powodu matki, umierającej matki.
 - Dobrze, że jesteś, Draco - rzekła i pocałowała go najczulej, jak potrafiła.
  



  Czy Ron będzie mógł spokojnie funkcjonować jako homoseksualista?
  Czy Lucjusz dostanie to, na co zasłużył?
  Czy Harry poradzi sobie w rozłące z Luną?
  Czy pani Granger naprawdę umrze? 

  I najważniejsze: Jak potoczy się dalej miłość Hermiony i Draco? 
  


                                                          C.D.N...

NOMINACJE!

    Cześć kochani, dostałyśmy parę nominacji do różnych "nagród", które ignorowałyśmy z braku czasu i chęci :D
      * LIEBSTER AWARD*
       Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego Blogera w ramach uznania za "Dobrze Wykonaną Robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 blogów, informujesz ich o tym i zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował!




-nominacja od : Claudia Malfoy – ranyzamkniete.blogspot.com
Spędziłam dobre 20 minut na Twoim blogu, poszukując czegoś związanego z Liebster Award, więc albo jestem ślepa, albo tego nie ma :D
Jeżeli to czytasz, to wyślij mi link do pytań, a ja postaram się uzupełnić notkę:*
-nominacja od: Zuzaa M. – droga-do-milosci.blogspot.com 
Pytanie:
1. Ulubiona książka, oprócz "Harrego"? ;)
Odpowiedź:
1. Igrzyska Śmierci :)
Pytanie:
2. Film przy którym się wzruszasz? :D
Odpowiedź:
2. Ósmoklasiści nie płaczą.
Pytanie:
3. Postać, która zaimponowała Ci swoim zachowaniem w "Harrym..."? Uzasadnij.
Odpowiedź:
3. Obie stwierdziłyśmy, że wybieramy Hermionę. Lubimy ją za to, że jest mądra i zaradna.
Pytanie:
4. Ulubiona piosenka?
Odpowiedź:
4. Letter to Dana.
Pytanie: 
5. Jakich ludzi nie lubisz? :)
Odpowiedź:
5. Fałszywych i kłamliwych.
Pytanie:
6. Cecha charakteru, której w sobie nie lubisz?
Odpowiedź:
6. Jesteśmy idealne :D
Pytanie:
7. Jakie jest Twoje największe marzenie? :p
Odpowiedź:
7. Emilia-bycie aktorką. Klaudia-mieć jakikolwiek talent.
Pytanie:
8. Ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
Odpowiedź:
8. Lato, bo basen.
Pytanie: 
9. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Odpowiedź:
9. Emilka to chyba polski, Klaudia angielski.
Pytanie:
10. Co sądzisz o parringu Sevmione?
Odpowiedź:
10. Obie uważamy, że jest dość "obleśny".
Pytanie:
11. Który z przedmiotów byłby Twoim ulubionym w Hogwarcie?
Odpowiedź:
11. Runy XD


- nominacja od: Oli Fajna – czarodziejskie-dramione.blogspot.com
Pytanie:
1. W co byś się zmieniał, gdybyś był animagiem?
Odpowiedź:
1. W łanie XDD
Pytanie:
2. Czy nadawałbyś się na ministra magii?
Odpowiedź:
2. Pewka :D
Pytanie:
3. Co inspiruje cię do pisania nowych rozdziałów?
Odpowiedź:
3. Razem z Emilką wymyślamy co będzie się działo, zapisujemy to za pomocą krótkich zdań i później samo leci :P
Pytanie:
4. Jak zaczęła się twoja przygoda z HP?
Odpowiedź:
4. Koleżanki w klasie czytały :)
Pytanie:
5. Najmniej inteligentna postać HP to...
Odpowiedź:
5. Neville
Pytanie:
6.Jaka jest twoja ulubiona część HP?
Odpowiedź:
6. Książe Półkrwi
Pytanie:
7. Jakie są twoje ulubione filmy?
Odpowiedź:
7. Ósmoklasiści nie płaczą, Keith
Pytanie:
8. Od jak dawna zajmujesz się pisaniem?
Odpowiedź:
8. Od połowy lutego :D
Pytanie: 
9. Co sądzisz o parze Hermiona&Draco?
Odpowiedź:
9. Jest boska. Uważamy, ze tak powinna zakończyć się ich znajomość.
Pytanie:
10. O jakim smaku fasolek wszystkich smaków marzysz?
Odpowiedź:
10. Nie wiem :P
Pytanie:
11. Jaki jest według ciebie najstraszniejszy potwór z serii HP?
Odpowiedź:
11. Bazyliszek xD


DZIĘKUJEMY BARDZO ZA WSZYSTKIE NOMINACJE, BARDZO NAS TO CIESZY! :)
Nominuję jedenaście blogów:

#Pytania od nas:
       1.       Twoje hobby?
       2.       Którego z nauczycieli cenisz najbardziej? Uzasadnij.
       3.       Ulubiony parring i dlaczego Dramione? XD
       4.       Znienawidzona postać?
       5.       Lubisz czytać książki?
       6.       Ulubiony gatunek filmu?
       7.       Ulubione magiczne zwierze?
       8.       Który z przedmiotów, byłby najmniej lubiany przez Ciebie?
       9.       Gdybyś miał/a eliksir wieloskokowy, w kogo byś się zamienił/a?
     10.   Ulubiony kolor?
     11.   W jakim domu jesteś?



·          * THE VERSATILE BLOGGER AWARD*
Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować min.7 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów.




-nominacja od: Claudia Malfoy – ranyzamkniete.blogspot.com
-nominacja od: hp dramione – love-dramione-love.blogspot.com
                                            - mydramione.blogspot.com
Fakty o Klaudii:
      1.       Nie mam żadnych talentów, zdolności. Nie wiem co będę robić w przyszłości.
      2.       Jestem uzależniona od komputera :D
      3.       Strasznie przywiązuję się do ludzi. 
      4.       Kocham robić zdjęcia. Mój pokój jest cały w fotografiach xD
      5.       Muszę mieć pomalowane paznokcie, bo inaczej źle się czuję.
      6.       Znam moją pedałke Emilkę od 11 lat :D
      7.       Jestem gruba, ale zamiast robić ćwiczenia lub diety ciągle jem XD

Fakty o Emili:
       1.       Kocham czytać.
       2.       Śpiewam na okrągło.
       3.       Mój misiek ma na imię Jack Dawson.
       4.       Jestem wrażliwa (no dobra, jestem ciotą) 
       5.       Mam dziwny śmiech.
       6.       Nie cierpię jak ktoś nie pisze przecinków/robi błędy ortograficzne.
       7.       Simsy to moja ulubiona gra, Lol

Nominuję siedem blogów:
Nigdy nie spodziewałybyśmy się, że tak daleko zajdziemy. Szokujące jest to, ile nominacji dostałyśmy w tak krótkim czasie. Naprawdę, dziękujemy wszystkim i cieszymy się ogromnie!<3


PS dzisiaj będzie nowy rozdział :)



niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział osiemnasty

      Hermiona nie potrafiła pozbierać się po utracie kogoś tak bliskiego. Tak bliskiego jak Draco.
Co prawda, lepiej poznali się dopiero parę tygodni temu. Wcześniej, ich znajomość opierała się na nienawiści, którą nawzajem się darzyli. Gdyby ktoś powiedział Hermionie pół roku temu, że zakocha się w Draconie Malfoyu – jednej z garstki osób, których szczerze, od serca nienawidzi - wyśmiała by go prosto w twarz. Przecież to nie mogło wydarzyć się naprawdę. Hermiona jest osobą rozsądną. Nie popełniła by takiego błędu życiowego. Najgorsze jest jednak to, że Hermiona nie czuła, żeby miłość, którą darzyła Dracona, była błędem. Chciała, żeby to wszystko było naturalne. Żeby mogli się spotykać, kochać. Ich miłość była piękna. Do czasu.
      Draco miał bardzo podobne uczucia. Najbardziej zasmucał go fakt, że robi to wszystko, aby chronić Hermionę, która kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Ona ma swoją teorię na to całe wydarzenie. Przecież Draco nie może narażać swojej jedynej, prawdziwej miłości, na niebezpieczeństwo.  Ona nie ma pojęcia, że te parę tygodni, spędzonych wspólnie, tak bardzo zmieniły Dracona. Szacunek dla kobiet, brak egoizmu,  to wszystko przekazała mu Hermiona, a on tak po prostu musi ją opuścić, zostawić płaczącą w kącie, ponieważ nic nie może zrobić, gdyż naraził by ją na niebezpieczeństwo. A ona uważa, że jest jednym ze wszystkich dupków, który najzwyczajniej zabawił się dziewczyną i zostawił. Draco nie jest taki. Hermiona powinna o tym wiedzieć,  przecież nie jest głupia.
        Niestety nie tylko Hermiona i Draco przeżywali teraz kryzys emocjonalny. Harry był załamany faktem, iż tata Luny chce ją zabrać z Hogwartu. Nie mógł sobie ze sobą poradzić. Wciąż zastanawiał się, co będzie gdy nastąpi moment, w którym ojciec Luny wkracza do szkoły i żąda, aby ta spakowała się i wyszła razem z nim. Zastanawiał się co mu powie, jakie poda argumenty i jak zareaguje na nie pan Lovegood. Nawet dla Harrego – chłopca, który przeżył – ten okres był bardzo ciężki.
         Najszczęśliwszy z całej trójki był Ronald Weasley. Zawsze, chłopak miał najgorzej. To przyjaciele byli „szczęśliwcami” a on zostawał z tyłu, jak ofiara losu. Jednak teraz szczęście uśmiechnęło się właśnie do niego. Znalazł, można powiedzieć, miłość swojego życia. Cedrik też był chyba zadowolony, bo na każdym kroku okazywał chłopakowi masę uczuć. Widać, że obojgu bardzo na sobie nawzajem zależało. Nie przejmowali się krytyką innych, wręcz z boku śmiali się z ich kiepskich żartów. Wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni. Nauczyciele zauważyli ten dziwny „parring” w szkole, ale nie skomentowali tego ani słowem. To była chyba jedyna taka para w Hogwarcie. Na pewno zapiszą to w kronikach szkoły, jako historyczne wydarzenie.
          Ginny i Zabini zaczęli przypominać zwykłą parę. Nie różnili się niczym od innych, zwykłych par, dlatego nikt im nie dokuczał oraz nie mieli żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Ale czy ta monotonia ich nie nudziła? Najwidoczniej nie, skoro wyglądali na szczęśliwych i na pewno nie znudzonych swoim towarzystwem.
         Ostatnio stosunki przyjacielskie Ginny-Hermiona bardzo się pogorszyły. Dziewczyny widywały się tylko i wyłącznie w ich wspólnym dormitorium. Ginny nawet nie zauważyła w jakim stanie jest Hermiona. Harry też się zbytnio tym nie przejął, ponieważ „ma zbyt dużo swoich problemów, by zajmować się czyimiś”, a Rona nawet nie prosiła o pomoc. Wie, że jest teraz zajęty.
No cóż, trzeba radzić sobie z tym wszystkim samemu.
- Ginny, nie mogę dłużej radzić sobie sama. Proszę cię, pomóż mi.
- Hermiona, kochanie, co się stało? Oczywiście, że ci pomogę.
- Jesteś moją przyjaciółką, prawda?
- Tak, jestem twoją przyjaciółką. Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, ale powiedz mi co się dzieje. Jakaś taka nie wyraźna jesteś.
- Skoro jesteś moją przyjaciółką, to powiedz mi, jak to się stało, że do tej pory nie zauważyłaś, że dzieje się coś złego? Że całymi dniami siedzę w naszym wspólnym dormitorium i płaczę, bez przerwy? Ty, śmiesz nazywać się moją przyjaciółką?! – Hermiona zaczęła szlochać jak mała dziewczynka.
- Hermionka, nie krzycz, nie płacz! Przepraszam cię, ale moje życie w końcu zaczęło się układać, byłam ślepa!
- Twoje życie zaczęło się układać, a moje życie legło w gruzach.
- Mów.
***
- Jak tam z twoją rudą lisicą? – zagadnął Draco swojego przyjaciela Blaisa.
- Z Ginny, kurwa, ona ma imię. Dobrze, a jak z Hermioną? – zapytał Blaise i zobaczył, że oczy Dracona zaszkliły się. – Stało się coś?
- Ja… musiałem. Zostawiłem ją.
- Że co?! Zostawiłeś Hermionę? Co się stało? Czemu nic nie powiedziałeś?
- Zostawiłem ją. Ojciec groził, że ją zabije. Właśnie ci mówię.
- Twój tata jej groził?
- Mnie groził.
- Groził ci, że ją zabije…
-… jeżeli nie przestanę się z nią spotykać.
- Jebany tatuś.
- Blaise…
- Co?
- Ja ją kocham.
***
- No i… zostawił mnie. Tyle z naszej pieprzonej znajomości.
- Musiał mieć powód. Draco nie jest taki.
-Wiem tylko, że Lucjusz mu coś powiedział, ale nie wiem co. Od razu po rozmowie z ojcem zerwał nasze kontakty.
- No właśnie. Wiesz jaki jest Lucjusz. Idiota, kretyn. Nie zmienisz tego.
- Ginny, ja jestem przy nim szczęśliwa! Czuję, że mi na nim zależy.
- Pogadam z Blaisem, żeby pogadał z Draco, żeby ten porozmawiał z ojcem…
-Ginny. JA porozmawiam z Draco.
***
- Ciężka sytuacja, stary. Ona o tym wie?
- O tym, że ją kocham, czy o tym, że ojciec mi groził?
- O tym, że ją kochasz.
- Nie wie. Chyba.
- A o tym, ze ojciec ci groził?
-Też nie wie. Nie mogę jej powiedzieć. Muszę ją po prostu zostawić.
- A jeśli będzie żądała wyjaśnień? Co jej powiesz?
- „Moje uczucia do ciebie wygasły”.
- I tyle?!
- Mhm, to mój plan.
-Jesteś jeszcze głupszy niż myślałem. Musisz pogadać z nią na spoko…
- Draco! – do pokoju wpadła pełna grozy Hermiona. – Musimy porozmawiać.
- Nic nie musimy. Wyluzuj – powiedział na pozór spokojny Draco, który tak naprawdę trząsł się ze strachu.
- To ja już sobie pójdę, pamiętaj Draco, co ci powiedziałem – rzucił szybko Blaise i wbiegł z pokoju.
- Hermiona, słuchaj…
- Nie, to ty posłuchaj. Czuję się jak jakaś idiotka! Najpierw mnie wykorzystałeś a teraz zostawiłeś i co? Myślisz, że odejdę bez wyjaśnień? Chcę wiedzieć, dlaczego tak się stało! Co w tedy powiedział ci ojciec? Nie wyjaśniliśmy tego. Uważasz, że po prostu zostawisz mnie po tylu tygodniach spędzonych razem? Myślisz, że jestem aż taka głupia? Że będę siedziała w pokoju przez następne pare tygodni, bo mistrz flirtu i podrywu – wspaniały Draco Malfoy, mnie olał? Tłumacz się i to już!
- Chcesz wiedzieć prawdę, okej. Ojciec nienawidzi szlam. Jesteś szlamą. Domyślasz się, że nienawidzi też ciebie. Domyślasz się, że dla swojego jedynego syna chce wszystkiego co najlepsze, więc próbuje go odciągnąć od złego towarzystwa. Jednak mój kochany ojczulek nie wie, na kim mi zależy, a na kim nie. Nie akceptuje cię, Hermiono. Nie może pojąć tego, że ja cię… kocham. Dla niego to nie do pomyślenia! Zagroził mi, że jeśli nadal będziemy się spotykać, zabije cię. Nie mogłem na to pozwolić! Chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Zasługujesz na lepszego męża i teścia. Z moim ojcem nie mielibyśmy życia! Uważam cię za super dziewczynę, naprawdę. Bardzo cię lubię… Co ja wygaduję. Hermiona, cholera, kocham cię nad życie! – powiedział jednym tchem Draco i ukrył twarz w dłoniach. Czuł nienawiść do swojego ojca.
- Ja… nie wiedziałam. Draco, nie wiedziałam, że ci na mnie zależy. Nie wiedziałam, co zrobił ci twój ojciec. Draco… czy ty jesteś pewien swoich uczuć?
- Jestem w stu procentach pewny, że nienawidzę mojego ojca, a ciebie kocham. Oddałbym za ciebie życie.
- Uświadomiłeś mi właśnie, jak bardzo okrutny jest los – powiedziała Hermiona i zaniosła się płaczem. Po chwili wstała i podeszła do drzwi. Draco nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. – Kocham cię, Draconie Malfoyu – to były ostatnie słowa jakie Draco usłyszał tego wieczoru. Hermiona wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Razem z trzaskiem drzwi, po policzku blondyna poleciała łza.
***
Zapłakana Hermiona wbiegła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżku. Leżała na brzuchu około 15 minut i płakała żałośnie. Dopiero po chwili, zauważyła, że leży na… kopercie. Szybkim, sprawnym ruchem otarła łzy i przeczytała: Hermiona Granger.
Od razu poznała to pismo. Tak pisał tylko jej wspaniały tata. Rozerwała kopertę i dwa razy przeczytała zawartość listu. Nie mogła uwierzyć w jego treść. Rzuciła kartką, odgarnęła włosy do tyłu i znów wybuchła płaczem. 

                                                           Droga Hermiono,
ostatnio, nasze stosunki bardzo się pogorszyły. W ogóle się nie odzywasz i nie odpowiadasz na listy. Mimo tego, postanowiłem poinformować Cię o tym, co się u nas dzieje.
Pare tygodni temu, mama ciężko zachorowała. Były lepsze i gorsze dni, ale dzisiejszy dzień, jest jednym z gorszych. Niestety. 
Mamie się pogarsza. Oboje stwierdziliśmy, że nie będziemy się informować, bo mama to twarda sztuka i szybko jej przejdzie. Myśląc tak, nie spodziewaliśmy się raka. 
Zostało jej parę dni. Z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Poproś o przepustkę i przyjedź jak najszybciej. Musimy się zobaczyć, ponieważ mamy ważną informację dla Ciebie. Nie napiszemy tego w liście, bo to zbyt osobista sprawa. Zostaniesz na parę dni i pobędziesz z mamą. Przyjedź szybko, czekamy z niecierpliwością. 
                                            Rodzice.

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział siedemnasty

           Z góry przepraszam wszystkich za zaistniałe opóźnienie, jednak, niestety, nauka nie zaczeka i musiałam zrezygnować z napisania rozdziału. Mam nadzieję, że się nie obraziliście :D Ponad to, zapraszamy z Bellą do komentowania, ponieważ komentarze bardzo miło się czyta, a ponadto bardzo motywują do dalszej pracy:) Papa :) 
            


              Draco siedział w pustym pokoju Slytherinu, przeglądając zadania z runów, które przerobił poprzedniego dnia z Hermioną.
               Cały czas zastanawiał go fakt, dlaczego z nią zatańczył. Dlaczego w ogóle zdecydował się ją bliżej poznać, w końcu nie zmieniło się w niej praktycznie nic – cały czas była tą samą szlamą z mugolskiej rodziny, która nigdy nie powinna dostać się do Hogwartu.
               Był na siebie zły. Chyba nigdy w życiu nie mielibyście okazji spotkać tak bardzo złego na siebie człowieka. Blondyn wiedział,  że popełnił błąd i będzie musiał znieść konsekwencje w postaci gniewu ze stronu Lucjusza.
               Ślizgon rzucił książką w ścianę.
„Dlaczego byłem taki głupi?!” – pomyślał, a następnie opadł bezwładnie na łóżku, nie mogąc zrozumieć tego wszystkiego. Czy czuje coś do Hermiony? A może to była tylko głupia, szczeniacka przygoda?
               Szlama – tak lubili przezywać ją Ślizgoni. Czy mali, czy duzi, zawsze potrafili zwyzywać ją od szlam, bo była z mugolskiej rodziny. Hermiona -  bo tak brzmiało jej prawdziwe imię, chociaż mało kto o tym wiedział – kochała swoją rodzinę ponad wszystko, i nie oddałaby jej, gdyby miała do wyboru ją lub rodzinę-czarodziejów.
               Gryfonka wyszła na błonie, był wyjątkowo piękny dzień. Co prawda, był początek grudnia, jednak kto by na to zwracał uwagę? Było dość ciepło, śnieg jeszcze nie spadł – tylko siedzieć i cieszyć się pogodą.
               Ponieważ Miona nie mogła znaleźć ani Harry’ego, ani Ginny, wyszła sama, jednak pewna rozmowa przykuła jej uwagę:
- I co?! Tak po prostu mnie zostawisz?! Jak jakąś szmatę do podłogi?!
- Kochanie…
- Nie nazywaj mnie tak, pizdochlaście jeden!
- Po prostu musisz mnie zrozumieć. Mam tylko 17 lat, nie 20, aby zaczynać stały związek!
- Nie odzywaj się do mnie, już nigdy!
               I w tym samym czasie, Hermiona ujrzała biegnącą w stronę szkoły, zapłakaną, Cho Chang.
***
- Na tym kończymy dzisiejszą lekcję Obrony Przed Czarną Magią. Możecie się spakować. – Lucjusz Malfoy był wyjątkowo zmęczony tamtejszym dniem, tym bardziej, że lekcja prowadzona wśród Ślizgonów i Gryfonów na 6 roku, była jego ostatnią tamtego dnia. – Aha, jeszcze jedno. Draco zostanie w klasie.
               Trudno było sobie wyobrazić szok i strach Dracona. Wiedział, że szykuje się ostra awantura na temat tańca z Hermioną. Podobno już w czasie balu, po całym epizodzie, Lucjusz Malfoy był wyjątkowo zbulwersowany i nie krył wcale zdenerowania.
               Zabini posłał spojrzenie przyjacielowi, które mówiło „stary, będzie dobrze”, jednak Draco wcale tak nie czuł. Był przerażony.
               Mało kto wiedział, jaki naprawdę jest Lucjusz Malfoy. Wydawał się całkiem miły, sympatyczny, czasem trochę surowy, lecz ludzki. Nawet Hermiona i Harry – choć z początku uprzedzeni do nowego nauczyciela – zaczynali coraz bardziej się do niego przekonywać. W rzeczywistości Lucjusz był potworem. Kimś, kto niszczył wszelką radość w Dworze Malfoy’ow, kto bez cienia skrupułów zniweczył całe rodzinne ciepło w ich rodzinie. Dracon nienawidził ojca z całego serca. Pamiętał, jak nieraz bez żadnego żalu uderzył swoją żonę, Narcissę, bo „strawa była za słona”, czy zdewastować cały dom ze złości, której już nie kontrolował.
               Wszyscy wyszli i Draco został sam. Bez przyjaciół i żadnych szans w walce na słowa ze swoim ojcem.
- Podejdź tu, Draconie – przemówił Lucjusz cicho.
               Draco nie ruszył się z miejsca.
- Mówię coś do ciebie, pierdolony gówniarzu!
               Ślizgon spokojnie odszedł od ławki i podszedł do biurka ojca.
- Mamy do pogadania, nie sądzisz?
- Na jaki temat, ojcze? – Draco udawał, że nic nie rozumie.
- Tańca z tą sz…szl… SZLAMĄ.
- To Hermiona, nie żadna szlama.
- Trzeba nazywać rzeczy po imieniu! To gówniana, nic nie warta szlama, a ty bez żadnych skrupułów sobie z nią tańczysz?! Wiesz, jak to obniża reputację Malfoy’ów?!
               Draco patrzył się w oczy ojca, jednak nic nie mówił. Nie chciał rozmawiać z tym idiotą, który nie potrafił zrozumieć tego, co Dracon czuje do Hermiony.
- ODPOWIADAJ, JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! – Lucjusz krzyknął tak głośno, że Draco podskoczył.
- Mam… w dupie… to… co mówisz!
               Draco wykrzyczał te wyrazy, po czym poczuł, jak dostaję z plaskacza w twarz. Było to tak mocne, że upadł głośno na ziemię i minęło kilka chwil, zanim się podniósł.
- Ciekawe, jak spadłaby reputacja naszej rodziny, gdyby ludzie dowiedzieli się, że bijesz mamę.
               Tym razem usłyszał „Expelliarmus!” i w jednej chwili leżał już pod ścianą mocno obolały.
- I żebyś mi się nie ważył tak więcej mówić, skurwysynie.
               Hermiona słyszała całe zajście. Nie mogłaby iść tak po prostu do dormitorium, kiedy Lucjusz krzywdziłby Draco. Kiedy nauczyciel OPCM wyszedł z klasy, szybko schowała się za filarem, a następnie pobiegła do sali.
               Gdy zobaczyła Dracona, który usilnie i bez skutków próbuje wstać z podłogi, zaczęła się trząść, a oczy zaszły jej łzami.
               Pobiegła do Ślizgona.
- Pomogę ci, Dra…
- Idź stąd.
               Ton Dracona był stanowczy, lecz przepełniony żalem.
- Ale, Draco, przecież to nic takiego.
- Idź, powiedziałem. – Ślizgon patrzył na Gryfonkę, jednak ta nie odchodziła. – IDŹ JUŻ!
               Dziewczyna nerwowo spojrzała na blondyna i poczuła, jak łza cieknie jej po policzku. Popatrzyła ostatni raz na Dracona i wyszła.
***
               Ślizgonowi udało się wstać i jakimś cudem szedł w kierunku dormitorium. Bolało go całe ciało, miał ochotę usiąść i płakać, jednak to nie przystoiło szestastoletniemu mężczyźnie.
               Miał stłuczoną kość ogonową, a żebra były naprawdę obolałe – czuł to jak nigdy w życiu. W pewnym momencie poczuł się bezradny. Jeszcze nigdy w życiu nie doznał takiego bólu, widocznie ojciec włożył naprawdę dużo energii w te zaklęcie, które tak go powaliło.
               Upadł.
               Chciał wstać, lecz nie mógł. Był wściekły na ojca, lecz czuł się taki bezbronny. Taki otumaniony. Chciał iść dalej, pokazać światu i sobie, że potrafi, jednak upadał.
               Rozpłakał się.
               Tak, Dracon Malfoy rozpłakał się. Był bezsilny, obolały, bezradny. Miał wrażenie, że do końca życia będzie leżał na brudnej posadzce w jednym z korytarzy.
               Nagle, przez korytarz do Draco, dobiegł Zabini. Był przerażony jego widokiem, widokiem człowieka, który klęczał opierając się rękami o podłogę.
- Stary, pomogę ci – powiedział w szoku, po czym podniósł przyjaciela, przełożył sobie jego rękę przez ramię i pomógł mu iść.
***

- Hermiono, co się stało?  - zapytała Ginny, gdy weszła do sypialni i zobaczyła zapłakaną Hermionę.
- Nic, nieważne.
- Przecież płaczesz. No nie mów mi, że ci się oczy spociły, jest grudzień.
               Hermiona opowiedziała całą sytację z Lucjuszem, o awanturze między nim a Draconem, a także o tym, że nie życzył sobie jej pomocy.
- Miona, on się boi. Jest zastraszany przez ojca, zrozum go. Daj mu czas, jeżeli mu na tobie zależy, to prędzej czy później się odezwie.
***
               Gryfonka z samego rana ubrała się i zeszła na śniadanie. Usiadła przy stole Gryfonów i zdała sobie sprawę, że tylko ona wśród nich nie śpi. Zobaczyła także karteczkę, na której było napisane:
„O 8:00 w sowiarni. D.M.”.
               Dziewczyna spojrzała na zegar, który wybił 7:30. Czym prędzej zjadła śniadanie i pobiegła do sowiarni, gdzie czekał na nią Dracon.
„Ciekawe, co chce” – pomyślała.
               Była tam przed czasem, jednak Ślizgon również.
- Hermiona Granger, jak zawsze punktualnie – powiedział Dracon, wyłaniając się zza ściany ze swoim nonszalanckim uśmiechem.
- Przejdźmy do rzeczy, Draco – rzekła smutno Gryfonka.
- Podejrzewam, że słyszałaś moją wczorajszą rozmowę z ojcem. Mam nadzieję, że nikt oprócz dziewczyny Zabiniego się o niej nie dowie. – Hermiona miała zadać pytanie, skąd wie, że jej powiedziała, jednak się powstrzymała. – Wydaje mi się, że to najlepszy moment, aby zakończyć naszą znajomość na tak dobrym etapie, w jakim ona się znajduje.
               Brązowooka słuchała w osłupieniu. Nie mogła wydusić słowa, była zbyt zszokowana.
- A-ale jak to?  - poczuła łzy w oczach.
- Kochanie, to trudniejsze, niż myślisz. Kiedyś na pewno ci to wytłumaczę. Na razie musimy przestać się spotykać. Musisz dać czas mi. Tobie. Nam.
- Już nie ma żadnych „nas”. Nie możesz tak ulegać ojcu! Draco! – Hermiona krzyczała przez płacz, lecz w pewnym momencie przestała mówić, tylko płakała.
               Draco nigdy wcześniej nie był taki smutny. Maskował to w odpowiedni sposób, jednak wiedział, że gdy wróci do swojego dormitorium, rozpłacze się w samotności, mając gdzieś, że chłopcom nie wypada płakać.
               Ślizgon podszedł do Gryfonki i przytulił ją, przyciskając dłonią lekko jej głowę do swojej piersi.
- Cicho, skarbie. Nie płacz – powiedział cicho.
               Lecz Hermiona nie umiała przestać. Wtedy zdała sobie sprawę, że Dracon Malfoy jest osobą, której ona potrzebuje najbardziej, a jego odejście będzie oznaczało wiele godzin płaczu, tęsknoty i smutku.