czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział siedemnasty

           Z góry przepraszam wszystkich za zaistniałe opóźnienie, jednak, niestety, nauka nie zaczeka i musiałam zrezygnować z napisania rozdziału. Mam nadzieję, że się nie obraziliście :D Ponad to, zapraszamy z Bellą do komentowania, ponieważ komentarze bardzo miło się czyta, a ponadto bardzo motywują do dalszej pracy:) Papa :) 
            


              Draco siedział w pustym pokoju Slytherinu, przeglądając zadania z runów, które przerobił poprzedniego dnia z Hermioną.
               Cały czas zastanawiał go fakt, dlaczego z nią zatańczył. Dlaczego w ogóle zdecydował się ją bliżej poznać, w końcu nie zmieniło się w niej praktycznie nic – cały czas była tą samą szlamą z mugolskiej rodziny, która nigdy nie powinna dostać się do Hogwartu.
               Był na siebie zły. Chyba nigdy w życiu nie mielibyście okazji spotkać tak bardzo złego na siebie człowieka. Blondyn wiedział,  że popełnił błąd i będzie musiał znieść konsekwencje w postaci gniewu ze stronu Lucjusza.
               Ślizgon rzucił książką w ścianę.
„Dlaczego byłem taki głupi?!” – pomyślał, a następnie opadł bezwładnie na łóżku, nie mogąc zrozumieć tego wszystkiego. Czy czuje coś do Hermiony? A może to była tylko głupia, szczeniacka przygoda?
               Szlama – tak lubili przezywać ją Ślizgoni. Czy mali, czy duzi, zawsze potrafili zwyzywać ją od szlam, bo była z mugolskiej rodziny. Hermiona -  bo tak brzmiało jej prawdziwe imię, chociaż mało kto o tym wiedział – kochała swoją rodzinę ponad wszystko, i nie oddałaby jej, gdyby miała do wyboru ją lub rodzinę-czarodziejów.
               Gryfonka wyszła na błonie, był wyjątkowo piękny dzień. Co prawda, był początek grudnia, jednak kto by na to zwracał uwagę? Było dość ciepło, śnieg jeszcze nie spadł – tylko siedzieć i cieszyć się pogodą.
               Ponieważ Miona nie mogła znaleźć ani Harry’ego, ani Ginny, wyszła sama, jednak pewna rozmowa przykuła jej uwagę:
- I co?! Tak po prostu mnie zostawisz?! Jak jakąś szmatę do podłogi?!
- Kochanie…
- Nie nazywaj mnie tak, pizdochlaście jeden!
- Po prostu musisz mnie zrozumieć. Mam tylko 17 lat, nie 20, aby zaczynać stały związek!
- Nie odzywaj się do mnie, już nigdy!
               I w tym samym czasie, Hermiona ujrzała biegnącą w stronę szkoły, zapłakaną, Cho Chang.
***
- Na tym kończymy dzisiejszą lekcję Obrony Przed Czarną Magią. Możecie się spakować. – Lucjusz Malfoy był wyjątkowo zmęczony tamtejszym dniem, tym bardziej, że lekcja prowadzona wśród Ślizgonów i Gryfonów na 6 roku, była jego ostatnią tamtego dnia. – Aha, jeszcze jedno. Draco zostanie w klasie.
               Trudno było sobie wyobrazić szok i strach Dracona. Wiedział, że szykuje się ostra awantura na temat tańca z Hermioną. Podobno już w czasie balu, po całym epizodzie, Lucjusz Malfoy był wyjątkowo zbulwersowany i nie krył wcale zdenerowania.
               Zabini posłał spojrzenie przyjacielowi, które mówiło „stary, będzie dobrze”, jednak Draco wcale tak nie czuł. Był przerażony.
               Mało kto wiedział, jaki naprawdę jest Lucjusz Malfoy. Wydawał się całkiem miły, sympatyczny, czasem trochę surowy, lecz ludzki. Nawet Hermiona i Harry – choć z początku uprzedzeni do nowego nauczyciela – zaczynali coraz bardziej się do niego przekonywać. W rzeczywistości Lucjusz był potworem. Kimś, kto niszczył wszelką radość w Dworze Malfoy’ow, kto bez cienia skrupułów zniweczył całe rodzinne ciepło w ich rodzinie. Dracon nienawidził ojca z całego serca. Pamiętał, jak nieraz bez żadnego żalu uderzył swoją żonę, Narcissę, bo „strawa była za słona”, czy zdewastować cały dom ze złości, której już nie kontrolował.
               Wszyscy wyszli i Draco został sam. Bez przyjaciół i żadnych szans w walce na słowa ze swoim ojcem.
- Podejdź tu, Draconie – przemówił Lucjusz cicho.
               Draco nie ruszył się z miejsca.
- Mówię coś do ciebie, pierdolony gówniarzu!
               Ślizgon spokojnie odszedł od ławki i podszedł do biurka ojca.
- Mamy do pogadania, nie sądzisz?
- Na jaki temat, ojcze? – Draco udawał, że nic nie rozumie.
- Tańca z tą sz…szl… SZLAMĄ.
- To Hermiona, nie żadna szlama.
- Trzeba nazywać rzeczy po imieniu! To gówniana, nic nie warta szlama, a ty bez żadnych skrupułów sobie z nią tańczysz?! Wiesz, jak to obniża reputację Malfoy’ów?!
               Draco patrzył się w oczy ojca, jednak nic nie mówił. Nie chciał rozmawiać z tym idiotą, który nie potrafił zrozumieć tego, co Dracon czuje do Hermiony.
- ODPOWIADAJ, JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! – Lucjusz krzyknął tak głośno, że Draco podskoczył.
- Mam… w dupie… to… co mówisz!
               Draco wykrzyczał te wyrazy, po czym poczuł, jak dostaję z plaskacza w twarz. Było to tak mocne, że upadł głośno na ziemię i minęło kilka chwil, zanim się podniósł.
- Ciekawe, jak spadłaby reputacja naszej rodziny, gdyby ludzie dowiedzieli się, że bijesz mamę.
               Tym razem usłyszał „Expelliarmus!” i w jednej chwili leżał już pod ścianą mocno obolały.
- I żebyś mi się nie ważył tak więcej mówić, skurwysynie.
               Hermiona słyszała całe zajście. Nie mogłaby iść tak po prostu do dormitorium, kiedy Lucjusz krzywdziłby Draco. Kiedy nauczyciel OPCM wyszedł z klasy, szybko schowała się za filarem, a następnie pobiegła do sali.
               Gdy zobaczyła Dracona, który usilnie i bez skutków próbuje wstać z podłogi, zaczęła się trząść, a oczy zaszły jej łzami.
               Pobiegła do Ślizgona.
- Pomogę ci, Dra…
- Idź stąd.
               Ton Dracona był stanowczy, lecz przepełniony żalem.
- Ale, Draco, przecież to nic takiego.
- Idź, powiedziałem. – Ślizgon patrzył na Gryfonkę, jednak ta nie odchodziła. – IDŹ JUŻ!
               Dziewczyna nerwowo spojrzała na blondyna i poczuła, jak łza cieknie jej po policzku. Popatrzyła ostatni raz na Dracona i wyszła.
***
               Ślizgonowi udało się wstać i jakimś cudem szedł w kierunku dormitorium. Bolało go całe ciało, miał ochotę usiąść i płakać, jednak to nie przystoiło szestastoletniemu mężczyźnie.
               Miał stłuczoną kość ogonową, a żebra były naprawdę obolałe – czuł to jak nigdy w życiu. W pewnym momencie poczuł się bezradny. Jeszcze nigdy w życiu nie doznał takiego bólu, widocznie ojciec włożył naprawdę dużo energii w te zaklęcie, które tak go powaliło.
               Upadł.
               Chciał wstać, lecz nie mógł. Był wściekły na ojca, lecz czuł się taki bezbronny. Taki otumaniony. Chciał iść dalej, pokazać światu i sobie, że potrafi, jednak upadał.
               Rozpłakał się.
               Tak, Dracon Malfoy rozpłakał się. Był bezsilny, obolały, bezradny. Miał wrażenie, że do końca życia będzie leżał na brudnej posadzce w jednym z korytarzy.
               Nagle, przez korytarz do Draco, dobiegł Zabini. Był przerażony jego widokiem, widokiem człowieka, który klęczał opierając się rękami o podłogę.
- Stary, pomogę ci – powiedział w szoku, po czym podniósł przyjaciela, przełożył sobie jego rękę przez ramię i pomógł mu iść.
***

- Hermiono, co się stało?  - zapytała Ginny, gdy weszła do sypialni i zobaczyła zapłakaną Hermionę.
- Nic, nieważne.
- Przecież płaczesz. No nie mów mi, że ci się oczy spociły, jest grudzień.
               Hermiona opowiedziała całą sytację z Lucjuszem, o awanturze między nim a Draconem, a także o tym, że nie życzył sobie jej pomocy.
- Miona, on się boi. Jest zastraszany przez ojca, zrozum go. Daj mu czas, jeżeli mu na tobie zależy, to prędzej czy później się odezwie.
***
               Gryfonka z samego rana ubrała się i zeszła na śniadanie. Usiadła przy stole Gryfonów i zdała sobie sprawę, że tylko ona wśród nich nie śpi. Zobaczyła także karteczkę, na której było napisane:
„O 8:00 w sowiarni. D.M.”.
               Dziewczyna spojrzała na zegar, który wybił 7:30. Czym prędzej zjadła śniadanie i pobiegła do sowiarni, gdzie czekał na nią Dracon.
„Ciekawe, co chce” – pomyślała.
               Była tam przed czasem, jednak Ślizgon również.
- Hermiona Granger, jak zawsze punktualnie – powiedział Dracon, wyłaniając się zza ściany ze swoim nonszalanckim uśmiechem.
- Przejdźmy do rzeczy, Draco – rzekła smutno Gryfonka.
- Podejrzewam, że słyszałaś moją wczorajszą rozmowę z ojcem. Mam nadzieję, że nikt oprócz dziewczyny Zabiniego się o niej nie dowie. – Hermiona miała zadać pytanie, skąd wie, że jej powiedziała, jednak się powstrzymała. – Wydaje mi się, że to najlepszy moment, aby zakończyć naszą znajomość na tak dobrym etapie, w jakim ona się znajduje.
               Brązowooka słuchała w osłupieniu. Nie mogła wydusić słowa, była zbyt zszokowana.
- A-ale jak to?  - poczuła łzy w oczach.
- Kochanie, to trudniejsze, niż myślisz. Kiedyś na pewno ci to wytłumaczę. Na razie musimy przestać się spotykać. Musisz dać czas mi. Tobie. Nam.
- Już nie ma żadnych „nas”. Nie możesz tak ulegać ojcu! Draco! – Hermiona krzyczała przez płacz, lecz w pewnym momencie przestała mówić, tylko płakała.
               Draco nigdy wcześniej nie był taki smutny. Maskował to w odpowiedni sposób, jednak wiedział, że gdy wróci do swojego dormitorium, rozpłacze się w samotności, mając gdzieś, że chłopcom nie wypada płakać.
               Ślizgon podszedł do Gryfonki i przytulił ją, przyciskając dłonią lekko jej głowę do swojej piersi.
- Cicho, skarbie. Nie płacz – powiedział cicho.
               Lecz Hermiona nie umiała przestać. Wtedy zdała sobie sprawę, że Dracon Malfoy jest osobą, której ona potrzebuje najbardziej, a jego odejście będzie oznaczało wiele godzin płaczu, tęsknoty i smutku.

8 komentarzy:

  1. Cudowny, opłacało się czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny! czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, żeby tak kończyć? :o
    Koncówka jest mega, epicka, boska, świetna ♥ i jeszcze to "skarbie"..
    Mam nadzieje, że Hermiona i Draco jakoś się spikną jeszcze :3
    No jak ten Lucjusz mógł tak poturbować mojego Draco? :o Tak nie będzie! Nikt nie może torturować mojego Draco! :D
    Oh, ciśnienie mi skoczyło, przez to wszystko xd
    Co taki krótki? :c Czekam na więcej ;)
    droga-do-milosci.blogspot.com

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tyle: NIESAMOWITY!
    A co do Lucjusza to... mam ochotę go roztrzaskać! :c
    Zapraszam do mnie: http://ranyzamkniete.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże .... To jest zajebiste normalnie słów mi brakuje i jeszcze to "skarbie" :D głupi Lucjusz mam ochotę rzucić w niego avade i się go pozbyć ... Grrrrr ... No cóż ciekawe co dalej będzie :D czekam z niecierpliowscia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. "-Draco, ty płaczesz? - jego wzrok powędrował od jej oczu, do dłoni i z powrotem.
    -Po prostu zrobiło się strasznie zimno - powiedział miękko."

    Po długim milczeniu, wracam w swoim stylu, aby dokończyć dzieła. Zapraszam i życzę przyjemnego czytania.

    Całusy
    twoja Never
    me-voir.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest niesamowite! kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Blog doskonaly przeczytałam całość w niecałą godzine, rozdział BOSKI <3
    Można wiedzieć kiedy kolejny rozdział? <3

    OdpowiedzUsuń